zastaw się a postaw się

Znane sarmackie powiedzenie mówi przecieŜ: zastaw się a postaw się. W baroku powszechnie operowano kontrastem, często niepozorne budynki z zewnątrz we wnętrzu aŜ kipiały przepychem. W Polsce rozwinęły się dwa nurty baroku: PÓŁNOCNY bardziej surowy nawiązujący do klasycyzmu oraz barok RZYMSKI charakteryzujący się duŜym Niespełna 29 proc. rodziców nie zamierza oszczędzać, natomiast 7 proc. ankietowanych nie potrafi się określić, z kolei 2,8 proc. badanych nie zamierza dawać żadnych podarunków. 61,4 proc. Polaków zamierza w tym roku zaoszczędzić na prezentach świątecznych dla swoich dzieci - wynika z przekazanego PAP badania. 6,015 likes, 381 comments - joannaracewicz on November 1, 2020: "Zamknięte bramy cmentarzy. Dzień Wszystkich Świętych inny, niż wszystkie. „Tradycja j" Niezależnie od tego, czy chciałbyś zmaksymalizować wydajność w miejscu pracy i poza nim, utracić zbędne kilogramy, czy po prostu żyć bez bólu, Skazany na biurko jest książką dla Tylko od marca 2022 do marca 2023 ceny żywności wzrosły o prawie 25 proc., usług hotelowo-gastronomicznych niemal 17 proc., kosmetyczno-fryzjerskich o ok. 13 proc., odzieży i obuwia Żeby sąsiad widział". Pierwsza komunia święta jak wesele? "Zastaw się, a postaw się. Żeby sąsiad widział". MG 11.04.2022 10:50. Pierwsza komunia święta zbliża się wielkimi krokami. Rodzice chcą, aby dzieci czuły się w tym dniu bardzo wyjątkowo. Zapewniają im huczne imprezy w restauracjach i wiele atrakcji. tidak ada yang tidak mungkin bagi allah. Polska mentalność jest naprawdę dziwna. Potrafimy wziąć kredyt tylko po to, by goście nas nie obmówili, że za mało u nas zjedli… Zastaw się a postaw się? Dekoracja stołu ma znaczenie Ciasto do kawy Cotygodniowe pieczenie domowych ciast Wesele w latach 80-tych Do tej pory wspominamy rodzinne wesele, na którym mieli okazję być nasi rodzice z babcią. Był pewnie koniec lat 80-tych, południe Polski. Mogłoby się wydawać, że wiele wtedy nie było, jedzenie na kartki, ale jednak ślub z hucznymi obchodami musiał się odbyć. Gości było dość sporo, a więc przypuszczalnie tyle samo powinno być jedzenia. Otóż niekoniecznie… Rodzice do tej pory wspominają 3-dniowe wesele z poprawinami, na którym ,,najedli się” mnóstwo ciepłego – herbaty 🙂 Tani koszt, a jedzenie do swojej rodziny na później. Wizyta u rodziny w latach 90-tych Byłyśmy wtedy już na świecie, miałyśmy kilka latek i tym razem wybraliśmy się na wczasy na północ Polski do całkiem bliskiej rodziny. Rodzice, z racji tego, że mieszkali wtedy na gospodarstwie, postanowili wziąć ze sobą ziemniaki, dodatki, kaczkę, no ogólnie jedzenie mniejsze lub większe na czas pobytu u krewnych. Po dojeździe na miejsce okazało się, że ciocia chętnie zje kaczkę, młode ziemniaki schowała na później, rosołem poczęstowała tylko dzieci. Mówiła: Kąpcie się, kąpcie, ale woda taka droga…, co skutkowało tym, że nikt na wylegiwanie się w wannie nie miał już ochoty. Swoje jedzenie odłożyła na później, a zjadła nasze. To się nazywa przedsiębiorczość. Zastaw się a postaw się? Choć od tamtego czasu minęło tylko lub aż z 20 lat, tak naprawdę wiele się zmieniło. Teraz ludzie nie dość, że zapożyczają się na chrzciny, Komunię, czy ślub, to potrafią wziąć kredyt też na odprawienie świąt Bożego Narodzenia, czy Wielkanocy. Nie liczy się to, czy nas tak naprawdę na to stać. Ważne, żeby sąsiedzi, bliższa i dalsza rodzina nas nie obmówili, że mieliśmy za mało wystawny stół. To do czego zmierza komercjalizacja jest już naprawdę sporym przegięciem. Jeżeli spodobał Ci się ten wpis, poleć go znajomym i bądź na bieżąco: Dołącz do grona kilkuset fanów na Fanpage Pojedztam -> KLIK Czytaj ciekawostki, oglądaj relacje z odwiedzanych miejsc na Instagramie -> KLIK Zapisz się do newslettera – w prawej kolumnie obok wpisu Napisz do nas, jeśli tylko masz ochotę. Chętnie pomożemy i odpowiemy na wszystkie pytania -> kontakt@ Prof. Roch Sulima, socjolog kultury To już przeszłość. Polską kulturę szlachecką charakteryzowały wzorce rozrzutnej konsumpcji, nadwyżka produktów na własne potrzeby była więc spektakularnie spożywana, zanim stała się towarem do spieniężenia. Wystawną staropolską gościnność można więc powiązać ze swoistą „kulturą nadmiaru”. Z czasem nadwyżek zabrakło, a nakaz „Zastaw się, a postaw się” wpisał się mocno w polską mentalność. Jakże wyrazisty był on w PRL-owskiej „kulturze niedoboru”. Dziś zmieniły się gusty kulinarne oraz tempo życia, załamała się też cykliczność konsumpcji: od niedoborów w poście do nadmiaru w karnawale. Style konsumpcji się zdemokratyzowały. Upadła hierarchia potraw, bo co może być hierarchicznego w swoistej kulturze kanapek i sałatek. Gościnność i uprzejmość domu coraz rzadziej wyraża się w atrakcjach kulinarnych. Mniej jest ważne czym i jak kogoś ugoszczę, ważniejsze jest to, co mu jestem w stanie załatwić. Jerzy Gruza, reżyser Absolutnie tak. Ludzie zastawiają różne dobra materialne i wartości, biorąc kredyty pod swoje domy, dworki, ziemię, konia, samochód itd. Wystarczy sprawdzić ilość pobranych kredytów i sposób ich spłacania, aby się przekonać, jak bardzo aktualne jest to powiedzenie. Andrzej Celiński, wiceprzewodniczący SLD, b. minister kultury Powiedzenie jest z pewnością aktualne. Co innego jednak aktualność, a co innego ocena korzyści płynących z tego, co się z nami dzieje. Cenię bardzo tradycje, które niosą głębokie wartości, ale tej akurat nie pochwalam. Może mam ograniczone poczucie humoru, byłem jednak wychowany na Benjaminie Franklinie, uczonym, polityku i publicyście bardzo odpowiedzialnym i powściągliwym, ciężko mi zatem z niektórymi polskimi obyczajami, woluntaryzmem w traktowaniu siebie i otoczenia w sensie materialnym. A to powiedzenie usprawiedliwia jakoś nasz woluntaryzm. Edward Dwurnik, artysta malarz Już nieaktualne. Młodzież całkiem zapomniała, a ci, którzy może chcieliby się zastawiać, chodzą teraz z torbami reklamówkami, i to bardzo cienkimi. Generacja sarmatów zubożała i już wymiera, jeśli całkiem nie wyginęła. Pamiętam jak to było u moich rodziców. Organizowano brydżyka i pokera, ale to był tylko pretekst, bo stoły uginały się od jadła i napitków, a psy pod stołami też miały wielką ucztę. Nad ranem panowie, którzy dużo przegrali w pokera, gdy się ocknęli, brali się do bitki. Trochę się poszarpali, ale potem był śmiech, bo na stół wjeżdżało pół literka, robiono szybko nowe kanapki i popijano. To były czasy gomułkowskie. Potem za Gierka fala zaczęła opadać, bo już wiązaliśmy się silniej z Zachodem. Prof. Jan Miodek, polonista, Uniwersytet Wrocławski „Zastaw się, a postaw się” jest aktualnym powiedzeniem. Nie słyszałem, aby powstał jakiś nowszy ekwiwalent dla niego. Może młodzi, jak mój ponaddwudziestoletni syn, już tego na co dzień nie używają, ale z pewnością znają dobrze to powiedzenie. Czy to oznacza, że Polacy są narodem rozrzutnym? Nie. Polacy bywają raczej tragiczni w swej głupocie, ale to już jest temat na zupełnie inną dyskusję. Magdalena Adamus z warszawskiego hotelu Le Royal Meridien Bristol Powiedzenie jest jak najbardziej aktualne, czego dowód będzie można dać na balu sylwestrowym w naszej restauracji Malinowa. Wystarczy zajrzeć do menu, gdzie znajdują się sorbet Calvados z dodatkiem listków prawdziwego złota, filet z pstrąga głębinowego z jeziora Michigan albo duszona grasica ze smardzami pieczona w cieście francuskim w stylu Al Capone i świeżo otwarte ostrygi zapieczone z kawiorem w sosie holenderskim doprawionym whisky Jack Daniels. Są również przewidziane pieczone na węglu drzewnym steki z amerykańskiej wołowiny, a cały bal zaprojektowano w stylu lat i słynnego filmu „Pół żartem, pół serio”. Sądzę, że będzie to najwspanialszy bal w Polsce. Michał Mackiewicz, prezes Związku Polaków na Litwie, redaktor „Magazynu Wileńskiego” Chyba tak, zwłaszcza jeśli chodzi o niezwykłe uroczystości: wesela i śluby, a także chrzciny i pierwsze komunie św. na wsi. Wtedy zaprasza się bliższą i dalszą rodzinę, ludzie nawet niekiedy zapożyczają się, by wszystkich ugościć. Ale w mieście coraz częściej bierze górę inna tendencja, kiedy zajęci pogonią za groszem możemy zaprosić najwyżej 10 osób. Jeśli jednak wesele na wsi trwa dwa, trzy dni, sąsiedzi mówią w formie przytyku: „A po cóż to było »zastaw się, a postaw się« tyle kupować?”. Tak się mówi o innych, ale nie o sobie. Tradycja wystawnych uroczystości żyje jeszcze, lecz coraz częściej ustępuje nowym zwyczajom i większej oszczędności. Andrzej Topiński, prezes Związku Banków Polskich To powiedzenie kojarzy mi się z ostentacyjną konsumpcją, zwłaszcza u tych, którzy żyją ponad stan i chcą pokazać więcej, niż mają. Polakom nie jest obca cecha próżności, ale w porównaniu z bogatymi warstwami w Ameryce czy Europie Zachodniej nasi bogacze nie są specjalnie skłonni do błyszczenia majątkiem. Może pod wpływem socjalizmu i Rosji ludzie z listy najbogatszych, których widuję częściej niż przeciętny obywatel, nie obnoszą się ze swym bogactwem. Raczej chowają się w cieniu. Prof. Ludwik Stomma, etnolog, wykładowca paryskiej Sorbony Ludzie zastawiają się na święta, bo taki jest dyktat tradycji, która rujnuje, i presja rodziny. Nie czyni się jednak tego na pokaz ani z dobrej woli. Polska gościnność stała się mitem, więc i powiedzenie należy do czasów odległych. Leszek Kamiński, dyrektor biura komunikacji korporacyjnej Plus GSM Jeszcze kilka lat temu powiedzenie mogło pasować także do użytkowników telefonów komórkowych, bo ceny aparatów były dużo wyższe, niekiedy bardzo wysokie. Teraz w promocjach ceny są symboliczne, zaś najtańszy abonament nie przekracza 20 zł. Dziś, kiedy telefony Plusa ma 4,5 mln abonentów, a są przecież i inne sieci, to w miastach praktycznie każdy człowiek powyżej 16. roku życia wykazujący choćby minimalną aktywność ma komórkę. Telefon mobilny przestał być barierą społeczną, jest jak lepszy długopis. W tej chwili pewnym wyróżnikiem są aparaty multimedialne z możliwością wysyłania obrazu. Jeszcze tylko to może szokować. Cezary Bujak, właściciel lombardu w Tychach udzielającego „natychmiastowych pożyczek pod zastaw” U mnie nie widać, aby ludzie zastawiali się na pokaz, np. w celu zrobienia jakiejś wielkiej imprezy. Oni po prostu nie mają innego wyjścia, brakuje im do pierwszego, a coś muszą dać jeść rodzinie. Większość z nich – ok. 80% – potem wykupuje swoje zastawy. Zastawiają wszystko, co ma jakąś wartość, najczęściej sprzęt audio-wideo, wyroby ze złota albo rowery. Liczba ludzi, którzy pod koniec miesiąca ratują się zastawianiem cenniejszych przedmiotów, od dwóch lat utrzymuje się na jednakowym poziomie. Podobne wpisy Sezon komunijny ruszył pełną parą. Pierwszy raz po dwóch latach pandemii i związanych z nią obostrzeń, możemy organizować przyjęcia bez żadnych ograniczeń. A to, jak Polacy urządzają swoim dzieciom komunię, owiane jest niemalże legendą. Rokrocznie w sieci maj i czerwiec to wysyp memów, gdzie prześmiewczo pokazuje się rodzinę podjeżdżającą do kościoła dorożką czy limuzyną, albo 9-letnie dzieci, które chwalą się prezentami, wśród których są quady, konie, najnowsze smartfony i gotówka liczona w tysiącach. Czy pandemia zmieniła nasze nawyki? Skłoniła do urządzania skromniejszych uroczystości? Nic bardziej mylnego. W tym roku wydaje się, że Polacy będą świętowali za wszystkie czasy. A przynajmniej za czasy pandemii. Zdawałoby się, że chociażby szalejąca inflacja wymusi na rodzicach decyzję o organizacji skromnych przyjęć komunijnych. Jednak jak wynika z badania przeprowadzonego przez Krajowy Rejestr Długów, 64 proc. ankietowanych powiedziało, że zależy im na bogatej oprawie tego wydarzenia. Przeciwnego zdania było tylko 24 proc. rodziców. 72 proc. osób zadeklarowało, że stać je na organizację wystawnego przyjęcia. Niemal co czwarty (22,5 proc.) przyznał, że pieniędzy na to nie ma. Ale brak gotówki to dla części nie powód, by zrezygnować ze świętowania "na bogato". Mówi Adam Łącki, prezes KRD: - Nasze badanie pokazuje, że wciąż żywe jest powiedzenie "zastaw się, a postaw się". Przeszło co czwarty rodzic weźmie kredyt lub pożyczkę na wyprawienie imprezy komunijnej. Przy czym, znacznie częściej na takie rozwiązanie zdecydują się osoby, którym zależy na wystawnej uroczystości. W tej grupie odsetek osób, które pożyczą pieniądze, wzrasta do jednej trzeciej. Jednak przyjęcia na kredyt nie unikną też rodzice, którym na hucznym świętowaniu wcale nie zależy. W końcu tradycja zobowiązuje i choć niechętnie, to blisko co dziesiąty zaciągnie zobowiązanie na organizację komunijnego obiadu. Komunia w domu? Takie rozwiązanie już dawno odeszło do lamusa. - Organizacja przyjęcia w domu to duże wyzwanie dla rodziców i znacznie częściej decydują się na rezerwację lokalu. Jeśli przyjęcia w domu, to częściej w ogrodach i namiotach z cateringiem - wymienia Agata Nartowska z serwisu - Rodzice szukają też nietypowych miejsc do zorganizowania idealnej i niezapomnianej komunii, a takich w naszym serwisie nie brakuje, statki, zamki i pałace, zabytkowe fabryki, stodoły, muzea, stadiony piłkarskie, agroturystyka. Nartowska dodaje, że w tym roku można zaobserwować maksymalne wypełnienie lokali. - Łatwo dostrzec, że ludziom bardzo brakowało rodzinnych spotkań i wspólnego świętowania, ograniczonego jeszcze nie tak dawno pandemią. Komunie 2020 i 2021 już zawsze będą kojarzyć się nam z izolacją, ograniczeniem kontaktów i przesuwaniem przyjęć na czerwiec czy wrzesień. W tym roku ograniczeń, jeśli chodzi o liczbę gości nie ma, więc niektóre komunie mają rozmiary małych wesel. - Przyjęcia organizowane są od około 10 do nawet 90 osób - mówi Agata Nartowska. Ceny "za talerzyk" też zaczynają przypominać stawki weselne. Za osobę w lokalu zapłacimy od ok. 100 do nawet 400 zł. - Zależy to przede wszystkim od wybranego wariantu menu, a także standardu lokalu, liczby gości, czasu trwania przyjęcia i regionu zamieszkania. Ceny w większych miastach są znacznie wyższe niż w mniejszych miejscowościach. Z największymi kosztami muszą się liczyć mieszkańcy Warszawy, Krakowa, Katowic i Poznania. Najmniej "za talerzyk" zapłacimy w Koszalinie, Gorzowie Wielkopolskim, Olsztynie, Białystoku i Kielcach. Ale przyjęcie to nie wszystko. Rodzice oprócz dobrego jedzenia chcą zapewnić swoim gościom inne atrakcje. Nartowska wylicza, że najpopularniejsze są animacje dla dzieci, zabawy z klownem i dmuchane place zabaw. - Rodzice decydują się też na lody tajskie, candy bary, fontannę z czekolady, watę cukrową, popcorn, wynajęcie fotografa, animatora, iluzjonisty, fotobudki czy ściankę balonową do pamiątkowych zdjęć. Niedawno spotkaliśmy się też z chęcią wynajęcia limuzyny do komunii. Spotykamy się z prośbami o organizacje wieczornych grilli i noclegów dla rodziny, by jeszcze dłużej świętować - dodaje Nartowska. Z kolei chrzestni i inni goście zaproszeni na komunię, co roku zachodzą w głowę, co kupić dziecku z okazji tego święta. Kiedyś sprawa była dość prosta - wybierano zegarki, łańcuszki czy rowery. Dziś większość sklepów w okresie maja i czerwca ma na swojej stronie specjalne zakładki poświęcone prezentom komunijnym. Króluje tam elektronika - wśród niej drony, kamery GoPro, konsole do gier, smartfony i hulajnogi. W modzie pozostają rowery i pamiątki o charakterze religijnym - różańce i złote medaliki. Ale z tego tekstu nie dowiecie się, jaki kupić dziecku prezent, ani jaką konkretnie sumę włożyć do koperty na komunię. Kiedy pytam Piotra Kłyka, eksperta ze Szkoły Dobrych Manier, co wypada, a czego nie wypada dać w prezencie na komunię, mówi: - Najlepszą zasadą dobrego zachowania jest zdrowy rozsądek. A myślę, że tego brakuje osobom, które np. kupują quada 9-letniemu dziecku. Ekspert ocenia, że od lat obserwujemy sezonowy rynek komunijny, wokół którego zarabia wiele branż. - W latach ’80 modą były zegarki, później modne stały się rowery, potem weszły sprzęty audio i komputerowy. Ale technologie mają to do siebie, że są z natury deflacyjne, czyli im bardziej się upowszechniają, tym bardziej tanieją. Elektronika więc też przestała nam wystarczać. Przeszliśmy do droższych tematów - quadów, skuterów czy naprawdę grubych kopert. Postępująca inflacja, ale i większe zarobki przesuwają tę granicę jeszcze dalej. Kłyk zwraca też uwagę, że rokrocznie media "grzeją" temat imprez i prezentów komunijnych. - To dlatego, że u rodziców dzieci komunijnych powstaje potrzeba odpowiedzenia sobie na pytanie, jak daleko trzeba się posunąć w organizacji przyjęcia, żeby spełnić oczekiwania otoczenia, a u gości - co kupić czy dać, żeby nie wyjść na tych "złych". - Uważam, że to tylko i wyłącznie nasza sprawa, co damy. Nie ma tu ani dobrych, ani złych, ani tanich, ani drogich prezentów. Masz pieniądze i kupujesz drogi prezent? To twój wybór. Nie masz pieniędzy i kupujesz drogi prezent? Masz ochotę - to "zastaw się a postaw się". Jeśli jesteś zamożny, a dasz skromny prezent, bo uważasz, że komunia to wydarzenie o charakterze religijnym - to też tylko i wyłącznie twoja sprawa. To wolny kraj. Nikt nie powinien nam w to ingerować, a na pewno już osoba obdarowywana nie powinna kręcić nosem na otrzymane prezenty. Czy wypada zatem pojawić się bez prezentu, czy koperty? - Nie. Przynajmniej jakiś skromny, mały podarunek wypada zabrać. Tym bardziej na taką uroczystość - organizowaną i zapowiadaną wcześniej, nie powinno się przychodzić z pustymi rękami - wyjaśnia ekspert ze Szkoły Dobrych Manier. Do duchowego przeżycia I Komunii Świętej dzieci przygotowują się przez trzy lata lekcji religii w szkole, gdzie poznają, co znaczy być człowiekiem wierzącym, zostają wprowadzeni w rok liturgiczny, a także przygotowywane są do przystąpienia po raz pierwszy do sakramentu pokuty i pojednania. Oprócz tego równolegle w parafiach odbywają się spotkania z dziećmi i rodzicami. - W niektórych parafiach prowadzone są przez trzy lata, a minimum, które spełniają wszystkie wspólnoty, to spotkania przez rok przed Komunią. Tam przygotowują się do sakramentu nie tylko od strony intelektualno-wychowawczej, co ma miejsce w ramach lekcji religii, ale również od strony duchowej, sakramentalnej - wyjaśnia Koordynator Biura Programowania Katechezy przy Komisji Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski ks. prof. dr hab Piotr Tomasik. Na poziomie parafii ustala się w jakich strojach dzieci przystąpią do sakramentu. W wielu dokumentach diecezjalnych Kościoła znajdują się sugestie, by dzieci były ubrane w jednakowy sposób. - Jednolite stroje liturgiczne kierują uwagę dziecka na sprawy duchowe, a nie to, jak kto jest ubrany. Do Komunii przystępują dzieci z bogatych i tych mniej zamożnych rodzin. Jednakowe stroje przypominają, że wobec Boga wszyscy jesteśmy równi - mówi ks. prof. dr hab. Tomasik. Jednak jeżeli idzie o przyjęcia komunijne, to te bywają naprawdę różne - są i te skromne, i te organizowane z prawdziwą pompą. Jaki stosunek do tego ma Kościół? - Kościół nie dyktuje rodzicom, jak mają urządzać komunie - wyjaśnia duchowny. - Oprawa świecka też jest potrzebna, bo przyjeżdża rodzina z daleka, którą trzeba nakarmić, to też radosny dzień dla dziecka, więc goście przynoszą mu jakieś prezenty. Zasada podstawowa jest taka, żeby ta oprawa nie przysłoniła istoty sprawy. A odciągnięcie uwagi dziecka, które przystępuje do komunii, nie jest niestety trudne. Trzeba więc robić wszystko, żeby przeżyło ono to wydarzenie przede wszystkim w wymiarze duchowym. - Jeżeli chodzi o przyjęcia w restauracjach, to rozumiem, że rodzice nie chcą zajmować się przygotowaniami, a pójście do lokalu jest łatwiejsze. Ale tu też nie chodzi o to, żeby robić z Komunii przyjęcia rozmiarów wesela - dodaje ks. prof. dr hab. Tomasik. Według duchownego również droższe prezenty zaproszeni goście powinni zostawić na inne okazje- urodziny czy imieniny dziecka. - Byłbym zwolennikiem tego, by rodzice przypilnowali, żeby prezenty na Komunię miały charakter religijny. Droższe prezenty, np. elektronika nie są niczym złym, ale na pewno nie mogą one przesłaniać sensu tego radosnego dla dziecka święta. Duchowny podsumowuje: "wszystko to jest dobre, jeżeli jest zrobione z umiarem i jest cały czas nakierowane na istotę I Komunii Świętej".

zastaw się a postaw się